Ukraina: Tramwaj przez bagno
Podtopione torowisko wybudowane na trzęsawisku, burta wagonu ocierająca się o wysokie trzciny, wydeptane pomiędzy nimi ścieżki prowadzące do imitacji przystanków. Odległy, trzeci świat gdzieś w Afryce? A może zachodnie wesołe miasteczko? Nie! Najzwyczajniejszy w świecie tramwaj na Ukrainie.
Na Ukrainę jeżdżę regularnie od 2007 roku i z każdą kolejną wizytą nie mogę wyjść z podziwu, jak pewne rzeczy tam funkcjonują. Czasem naprawdę wystarczy po prostu przekroczyć granicę, a wkracza się w inny, nieznany świat. Lecz zarazem intrygujący. Na swoim blogu opisywałem już między innymi opuszczone, poprzemysłowe miasto na Ukrainie, zabytkową motoryzację powszechnie spotykaną na tamtejszych drogach. Teraz przyszedł czas na przejazd linią tramwajową przez bagienne ostępy w Odessie – to kuriozum z pewnością zainteresuje nie tylko fascynatów transportu zbiorowego.
Mimo, iż linia jest w całości dwutorowa, czasem drugi tor ginie za szuwarami, przewyższającymi wagon
Tramwaj pomiędzy trzcinami, tory wzdłuż trzęsawiska
Tramwaj, to z definicji miejski środek transportu, który ma sprawnie omijać korki po wydzielonej infrastrukturze i być przy tym ekologiczny. W Polsce znajdziemy kilka miejsc, gdzie „przecinaki” przejeżdżają przez lasy czy fragmenty pól, tym niemniej zawsze dotrzemy finalnie do położonego w oddali osiedla bloków lub dużego zakładu pracy. Tymczasem linia 20 w Odessie nieustępliwie zaprzecza tym wszystkim zasadom.
Torowisko na większości trasy biegnie wzdłuż słabo zagospodarowanych terenów, w pewnej odległości od drogi. Teren, po którym poprowadzono linię, jest podmokły, co sprzyja niekontrolowanemu rozrostowi roślinności. Momentami patrząc z drogi możemy tylko usłyszeć przejeżdżający tramwaj, bo sitowie zakrywa pojazd łącznie z pantografem. Z rzadka rozmieszczone przystanki tylko sugerują zatrzymanie; motorniczy staje na żądanie przy wydeptanych ścieżkach, którymi nieliczni pasażerowie drepczą w kierunku domostw ukrytych za wysokimi trzcinami. Trudno uwierzyć? Zapraszam na półgodzinną przejażdżkę bagiennym tramwajem!
Niezapomnianą podróż czas zacząć!
Oczekujemy już dwudziestą którąś minutę na pętli Chersońskij Skwier (Херсонський Сквер) na tramwaj linii 20. Podróżowanie transportem zbiorowym na wschodzie uczy cierpliwości, nad nami wisi tylko skromna tabliczka z orientacyjną częstotliwością 29-50 minut. Na linii przez większość dnia kursuje tylko jeden wóz, więc ta górna granica jest bardziej prawdopodobna.
W końcu na zawrotkę wtacza się zdezelowana, czerwona Tatra. Zajmujemy miejsca, frekwencja o dziwo całkiem spora. Na pierwszy rzut oka widać, że wagon większość swojego marnego życia przejeździł na bagiennej linii. Jego stan znacznie odbiega od innych tramwajów kursujących po Odessie. Wyblakła burta jakby trochę porysowana, z wysięgnika na lusterko zwisają zaplątane kawałki trzcin, trzecie drzwi na stałe zablokowane, chyba nie były od lat otwierane. No to jedziemy!
Zablokowane trzecie drzwi. I tak na większości „przystanków” otwiera się tylko pierwsze.
Zagłębiamy się w szuwary…
Cała podróż od pętli do pętli zajmuje ok. 25 minut. Pierwszy odcinek trasy, po przejeździe pod ciasnym wiaduktem kolejowym, prowadzi wzdłuż drobnych zakładów przemysłowych. Dopiero po kilku minutach trasa przybiera bardziej sielski charakter; torowisko oddala się od wąskiej drogi, która za chwilę znika z pola widzenia za wysokim sitowiem. W ciepłych miesiącach, gdy roślinność jest już w pełni rozwinięta, trzciny wdzierają się przez otwarte okna do środka tramwaju, a pasażerowie czasem z nudów je zrywają i skubią. Większość przystanków jest pozbawiona znanej nam infrastruktury – zazwyczaj to wydeptany kawałek ścieżki wzdłuż toru. Gdy chcesz wyjść, prosisz motorniczego o zatrzymanie i płacisz za przejazd przy wysiadaniu. Niech nikogo nie zwiedzie sens istnienia przystanków w środku bagna – kilkanaście metrów po zachodniej stronie torowiska przebiega ulica, Chadżibejska Doroga, wzdłuż której stoją domki i gospodarstwa.
Po kolejnych parunastu minutach niespiesznej jazdy docieramy do pętli Chadżibejskij Liman (Хаджибейський лиман), usytuowanej nad rozległym jeziorem, które znajduje się po drugiej stronie drogi krajowej. Wokół nie ma absolutnie nic, stara, betonowa wiata pozbawiona jest nawet ławki, obok stoi budka z piwem nieczynna chyba od czasów ZSRR.
Tramwaj na pętli w promieniach zachodzącego słońca.
Tramwajem na wypoczynek nad jeziorem
Co ciekawe, historia linii tramwajowej w ten rejon Odessy sięga jeszcze XIX wieku. Wówczas zabudowania wzdłuż Chadżibejskiej Dorogi miały charakter elitarny, osiedlali się tu wyłącznie najbogatsi mieszkańcy. Jeszcze przed Rewolucją Październikową snuto plany, aby okolice jeziora, przy którym znajduje się obecna pętla tramwaju, zagospodarować turystycznie i rekreacyjnie. Planowano stworzyć tu szerokie plaże i pełną infrastrukturę noclegową i gastronomiczną. W czasach radzieckiej prosperity jednak ta część Odessy mocno podupadła. Akwen przyciąga już wyłącznie wędkarzy i kąpielowych amatorów mocnych wrażeń, a tramwajem poza tym jeżdżą mieszkańcy domostw zlokalizowanych po zachodniej stronie linii. Kto wie, może gdyby świetlane plany udało się zrealizować, osuszono by wszędobylskie bagna, okolica stała by się prestiżowa, a linia bardziej uczęszczana?
Niestety obecnie brak widoków na przyszłość w tym względzie. Tramwaj jest bo jest, jakoś jeździ. Z pewnością nie jest to jedyny projekt funkcjonujący od czasów byłego ZSRR na wskroś zdrowemu rozsądkowi. Podobnie nie on jedyny działa po dziś dzień, od lat dogorywając w związku z nieremontowaną infrastrukturą. Bo brakiem rentowności zapewne nikt się nie przejmuje, choć zapewne można by unikalność tej trasy z czasem przekuć w turystyczny sukces.
Na koniec jeszcze kilka zdjęć…
Rozszerzona wersja artykułu dostępna na blogu podróżniczym autora (www.gdzielosponiesie.pl)